Moje dawne życie
Życie jest zbyt kruche by poddawać się nałogowi.
Wróciłam do domu rodzinnego na trochę.Pamiętam jakby to wydarzyło się dziś a nie kilka lat temu, uciekałam nie miałam ochoty na toksyczne znajomości, niszczyły mnie od środka czasem stawałam się kimś kogo nie rozpoznawałam w lustrze.
Czarna kredka na oczach, dodawała mi powagi, tak wydawało mi się kiedyś, matka która zwracała na mnie uwagę w chwilach grozy, wyzywając i mszcząc się na mnie za swoje nędzne życie, i on, był moim światem, przynajmniej tak mi się wydawało, chciałam tylko jego liczyłam na jego uznanie, on jednak miał inne zamiary co do mnie, wróciłam do mrocznych czasów.
Czy żałuję?
Czasem miłości do Eryka, mogłam wcześniej uświadomić sobie że jego uczucie nie było prawdziwe, byłam nikim w jego oczach, przygodą, zabawką, szmacianą lalką, tego żałuję że dałam pochłonać się nieprawdziwemu uczuciu.
Najgorsze i najpiękniejsze miejsce na tej planecie, malownicza mieścina otoczona polami, dzikimi łąkami i bujnych drzewami rosnącymi po dwóch stronach drogi, tworzyły piękny zielony tunel, wszędzie unosił się zapach polnych kwiatów.
Zobaczyłam go na drodze, siedział na murku obok swojego domu ( pozostałością po starej szopie), śmiał się z kolegami popalając papierosa, moje serce przyśpieszyło galopując jak szalone na znajomą twarz, Eryk spojrzał na mnie i zamarł, jakby zobaczył ducha, przeszłam obok niego czując znajomy zapach, spuściłam wzrok i weszłam do domu, oparłam się o drzwi ciężko dysząc, słyszałam jego śmiech, koszmar powrócił.
Kilka godzin spędzonych w tym miejscu przyprawiał mnie o ból brzucha, nie wychodziłam nigdzie, spędziłam czas z tatą i siostrą, matki nie było na całe szczęście.
Siostra wyciągnęła mnie następnego dnia na spacer, do morza mieliśmy niedaleko jakieś trzy kilometry, to była idealna okazja do poplotkowania i oderwania myśli krążących wokół chłopaka z mojej przeszłości, mimo starań nie udało się okiełznać myśli, pytały mnie jak się czuł, jak sobie radził, czy ułożył swoje życie, czy był szczęśliwy?
Postanowiłam po powrocie ze spaceru pójść do niego, było już ciemno, znajoma pora na odwiedziny, serce waliło mi za każdym razem gdy się wymykałam z domu by się z nim zobaczyć, drżałam z podniecenia.
Zastałam go tam gdzie zawsze, siedział na swoim łóżku w przyczepie kempingowej, zapukałam, otworzył po chwili ździwiony, zostawił mi otwarte drzwi, nie zaprosił mnie do środka więc sama to zrobiłam, zamknęłam drzwi za sobą, spojrzałam na stolik, wszędzie walały się puste butelki po alkoholach procentowych i narkotyki, spojrzałam na niego usiadł na łóżku zasłaniając twarz dłońmi, łokcie położył na kolanach, nie wyglądał zbyt dobrze.
- Eryk? - przykucnęłam obok niego, nie reagował, naćpał się na smutno, wszystko co go dusi znajdzie kiedyś ujście, miała nadzieje że opowie mi o żalu, byłam jedyną osobą która go wysłucha, przy kolegach grał pajaca, zakładał maskę, przy mnie nie musiał grać, ale nie zawsze pozwalał sobie na chwile zapomnienia, nie zawsze się odkrywał, twarz który przybierał przywierała czasem i nawet ściągnięcie siłą nie robiła na niej wrażenia - Powiedz coś, wyrzuć to z siebie - zależało mi na nim bardziej niż przypuszczałam, ten widok ściskał mi serce
- Kornelia, ja.. - potarł oczy, otarł nos jego trzęsące się palce powędrowały do używek, kolejna dawka, wyrwałam mu ją jak za starych dobrych czasów.
- Przestań do cholery - uniosłam głos
- Kornelia, moja matka - wiem co chciał powiedzieć zmarła kilka miesięcy temu, nie pojawiłam się na pogrzebie chodź dobrze ją znała, zawsze była pogodna, uśmiechnięta, po jej odejściu Eryk totalnie się załamał, ja zniknęłam z domu rodzinnego, nie umiałam do niego dotrzeć, nie dopuszczał mnie do siebie, po obelgach jakie wypłynęły z jego ust wielokrotnie wśród znajomych jak i u niego w kempingu, uciekłam nie odwracając się za sobą, czułam że usuwa się cały świat z pod moich stóp - mój ojciec.. - potrząsnął głową, tata zmarł kilka dni temu, był dzielny dla znajomych ale wiedziałam że ta część niego została złamana na zawsze w nie krótkim czasie stracił oboje rodziców, nie miał nikogo na świecie - zostaw mnie, nie masz tu czego szukać - odepchnął mnie, uderzyłam głową o ścianę, łzy spłynęły mi po policzku
- Naprawdę tego chcesz? - powstrzymywałam rozpacz która ogarniała mnie całą, przygryzłam policzek od środka by spowolnić łzy, jednak one uporczywie naciskały na oczy
- Tak, wyjdź i nie wracaj - arogancja wylewała się z niego, wstałam kolejne łzy spłynęły mi po policzku, podeszłam do drzwi, otworzyłam nie odwracając się za siebie, znalazł się tak szybko za mną i zatrzasnął je przede mną, odwrócił do siebie przodem, spojrzał mi w oczy i pocałował, delikatnie jakbym była szklanym ptaszkiem który pod wpływem jego uścisku zamieni się w proch - raz cię straciłem, nie chce byś odchodziła - zacisnął mocno palce na moje buzi, zniekształcając mi twarz
- Zostanę tak długo jak zechcesz - pierwszy raz okazał jej uczucie, odkrył wnętrze przed nią.
- Jestem pogubiony, nie mam nikogo, jestem sam na tym popieprzonym świecie - wtulił mnie w swoje ramiona, czekałam na tę chwile wieczność aż w końcu ona nadeszła, a ja nie wiedziałam jak się zachować - ciebie też straciłem, byłem idiotą, że pozwoliłem ci odejść, zostań ze mną na zawsze - błagał, jak miałam mu odmówić, zostawić go, moje serce pamiętało nie miałam ochoty trzymać się z dala od niego, nie chciałam, od chwili gdy tu wróciłam, wrócił do mojego życia, był moją pierwszą miłością, tlenem
- Jeżeli tego chcesz zostanę - płakałam, żal wyrwał się z łańcuchów
- Moja piękna Kornelio - pocałował mnie w czoło - twój na zawsze - obiecał
- Twoja na zawsze - obiecałam
Położyliśmy się do łóżka, patrzyłam jak zasypia przytulony do mnie, był taki spokojny, beztroski, i w końcu był mój, ja byłam jego, w całym tym dramacie nie umiałam się cieszyć, zasnęłam otoczona jego ramieniem, rano obudziłam się w pustym łóżku, myśli krążyły wokół słów zeszłej nocy.
- Gdzie byłeś? - wszedł do pomieszczenia z colą w ręku
- Zbieraj się, musisz iść - usiadł na kanapie jak najdalej ode mnie, byłam zmieszana nie wiedziałam co się dzieje, patrzyłam na niego z niedowierzaniem
- Nie rób tego - odezwałam się po długiej chwili milczenia, analizowałam jego słowa
- Nie rób czego?! - krzyknął - Byłem wczoraj na haju, nie myślisz chyba że mógłbym powiedzieć to wszystko na trzeźwo? - zaśmiał się szyderczo
- Ja nie ...- słowa ugrzęzły w moim gardle
- Jesteś głupia że tu przychodziłaś, dałaś się nabrać - prychnął, czułam się zagubiona, traciłam grunt który niedawno odbudowałam, wstałam, przeglądnęłam się w lustrze, włosy w lekkim nieładzie, zarumienione policzki, oczy zaczerwienione i załzawione, kucnęłam na przeciwko niego - chcesz się zabawić? - zadrwił odsuwając się trochę do tyłu robiąc mi miejsce na swoich kolanach
- Mam nadzieje że wiesz co robisz, kolejnej szansy nie będzie - złapałam go za brodę, trzydniowy zarost kół mnie w palce, odrzuciłam jego głowę na bok, otworzyłam drzwi ale znów znalazł się przy mnie i zatrzasnął je przede mną, zaczął całować wulgarnie, rękoma wędrował po całym moim ciele, trudność przynosiła mi nadążenie za nim, odsunął się ode mnie patrząc z pożądaniem.
- Jesteś słaba, ale kusząca, wpadaj kiedy chcesz, zabawimy się - nie mogłam uwieżyć że znów wciągnęłam się w jego gierki.
Wyszłam od niego, nie oglądając się za siebie.
To był ostatni raz kiedy go widziałam, kolejnym razem gdy odwiedziłam dom rodzinny jego nie było wyprowadził się do innego miasta, znalazł dziewczynę, żył swoim życiem.
Ja nie byłam w stanie ruszyć z życiem, zawsze wracałam wspomnieniami do jego pocałunków.
Orchid.Solma
Komentarze
Prześlij komentarz