Bo wszystko zaczyna się od ...
Pierwsze spotkanie może okazać się początkiem wielkiego romansu lub kompletną życiową pomyłką.
Wyszłam pobiegać, uwielbiam gdy poranna bryza przemywa moje spocone ciało.Spogląda na mnie, czasem mam wrażenie że śledzi ale tu jak zwykle działa kobieca paranoja, uśmiechnęłam się sama do siebie na swoją głupotę. Muzyka w moich uszach podsycała moje zażenowanie swoim zachowaniem. Zatrzymałam się by zaczerpnąć tchu i rozciągnąć.
Spojrzała na niego, biegł w jej stronę, maj idealne boskie ciało, serce powędrowało jej do gardła zaschło w ustach, ręce się spociły, wyprostowała się gotowa biec dalej, przebiegł obok niej patrząc w jej oczy, zadrżała, zapach jego perfum uniósł się w powietrzu, niewidzialny piorun przeszedł przez jej ciało.
Kolejna runda, tym razem ona biegła za nim podziwiając jego ciało, włosy miał zwichrzone, poruszał się z gracją, teraz on się zatrzymał obrócił w moim kierunku, spanikowałam, uciec, biec dalej, serce kołatało w jej piersiach, adrenalina wypełniła moje żyły, cholera, i ten jego przebiegły uśmiech zapierał dech w piersiach.
- Hej - głos miał męski
- Hej - odpowiedziałam uśmiechając się, ale postanowiłam się nie zatrzymywać tylko biec dalej, dogonił mnie w mgnieniu oka, biegliśmy ramie w ramie.
- Pomyślałam że skoro mam już taką piękną koleżanką, może dałabyś się zaprosić na drinka dziś wieczorem? - cholera krzyczało jej wnętrze, czy ten facet proponuje jej randkę?
- Przykro mi ale dziś wieczorem nie mogę - co ja wyprawiam, wymiguje się z randki, głupek ze mnie
- Może jutro? - nie dawał za wygraną
- Mam plany - słowa wypływają ze mnie jak z armaty a wypowiadam je wbrew sobie, "mam plany" ciekawe jakie udawać niedostępnej chyba, skarciłam się sama
- Ciekawe - zaśmiał się - Może podasz mi swój numer? - zatrzymałam się on poszedł w moje ślady
- Nie odpuszczasz - dyszałam
- Zawsze dostaje to czego chce - było coś w nim co kazało się trzymać od niego z daleka ale ta ciekawość zwyciężała i pragnęłam go, budził we mnie sprzeczne emocje nad którymi nie władałam
- Ciekawe - wstukałam cyferki swojego numer w jego phona,
- Zdradzisz mi swoje imię? - skrócił dystans między nami,
- A jakie twoim zdaniem będzie do mnie pasowało? - droczyłam się, ponieważ nic nie przychodzi łatwo a ja pomimo emocji na pewno nie byłam kolejną panienką na jego drodze
- Taka piękność jak ty na pewno ma nietypowe imię, może mała podpowiedź
- A twoje? - oddała mu pałeczkę, flirtowali nie dało się ukryć że w powietrzu jest chemia
- Jestem Jon - podał jej dłoń, uścisnęła ją
- Luna
- Mówiłem twoje imię odzwierciedla twoją urodę - oczarowywał mnie, a ja byłam wygłodniała i kupowałam wszystkie komplementy którymi był w stanie mnie obdarować
- Jak już mówiłem Luno zapraszam na drinka jutro, nie przyjmuję odmowy - oddalał się od niej, nadszedł czas na pożegnanie, nie chciała tego ale nie można odwlekać nieuniknionego
Orchid Solma
Komentarze
Prześlij komentarz